Nowy wpis zacznę od opowiedzenia Wam o kilku zmianach, które powinny ułatwić szukanie treści na blogu, a także trochę go uporządkować. Choć sam należę do raczej chaotycznych osób, a przynajmniej taki mam temperament, to jego nadmiar, zwłaszcza w pracy, okropnie mnie irytuje. Przechodząc do rzeczy, jak pewnie zauważyliście wpisy na blogu mają dwojaką treść: albo poświęcone są odzieży, albo miejscom w Krakowie. Taki był zamysł bloga i takiemu zamysłowi pozostanę wierny.
Wydaję mi się jednak, że dotychczasowe nazewnictwo postów dla większości mogło być mylące. Weźmy na przykład wpis ?Dworzec Towarowy? w jego treści nie ma nawet słowa o tym miejscu, gdyż nie jemu jest on poświęcony. Dlatego też począwszy od dzisiejszego posta, każdy kolejny będzie zatytułowany nazwą lokalizacji, o której będzie wpis lub też nazwą elementu garderoby, który stanowił bazę całego look-u (okropnie śmieszy mnie to słowo). Myślę, że powinno to usatysfakcjonować obie strony, Wy będziecie wiedzieli czego się spodziewać po wpisie, a ja będę mógł bardziej precyzyjnie planować i zarządzać treścią bloga!
Sztyblety
Dzisiejszy wpis dotyczy oczywiście butów, a konkretnie sztybletów. Model butów, który chodził za mną o dawien dawna, a jednak potrzebowałem trochę czasu żeby się na niego zdecydować. Co było głównym powodem tego zwlekania? Wydawało mi się, że buty powiększają optycznie rozmiar stopy. Sztyblety mogą wydawać się większe niż przeciętne buty, ze względu na dość nietypowy kształt ? przyszwy (przednie części) są szersze niż obłożyny (części tylnie) widoczne jest to jednak tylko dla ich ?nosiciela?. Jest to więc mit, który z czystem sumieniem mogę obalić.
Jeśli chodzi o spodnie, to ja polecam dobrać do nich jeansy, mogą być czarne takie jak wybrałem ja, ale równie dobrze niebieskie czy szare. Chinosy w podobnej kolorystyce również mogą wyglądać dobrze. Sztyblety to jednak buty używane pierwotnie w jeździectwie, a obraz ten na tyle silnie utkwił mi w głowie, że ja niczego innego niż jeansy do nich nie założę. Największym atutem rollingstonek (inna nazwa sztybletów) to przede wszystkim wygoda i poczucie stabilności stopy. Buty są na płaskiej podeszwie, dobrze się je zakłada dzięki gumom po bokach, a odpowiednia wysokość ochrania stopę przed obtarciami. Model, który zakupiłem w H&M nie jest doskonały, głownie ze względu na materiał ? jest to imitacja skóry. Sztyblety są jednak warte swojej ceny i dla osób nieprzekonanych, chcących wypróbować ten model obuwia, będą w sam raz.
Płaszcz
Krótki płaszcz z Pull&Bear to zakup, który nie obciąży waszej kieszeni, a uniwersalność kolorów jakie są dostępne (granatowy, czarny, camelowy), pozwoli na dobranie odpowiedniego odcienia na wybraną przez Was okazję. Choć zdjęcia na stronie sklepu pokazują go jako typowo casualowy element garderoby, to te moje wyraźnie temu przeczą. Zawartość wełny wynosi prawie 51% więc pod tym względem jego zdolności grzewcze są satysfakcjonujące, jest on jednak dość krótki więc przy większych mrozach na pewno nie wystarczy. Minusem jest też obecność wszędobylskiego ostatnio akrylu. Podsumowując: niezły produkt jeśli potrzebujemy kupić coś na specjalną okazję, a niekoniecznie kierujemy się jego uniwersalnością użytkowania.
fot. Kaja Kajdana
Płaszcz – Pull&Bear
Sweter – Zara
Spodnie – Bershka
Buty – H&M
Szalik – Peek&Cloppenburg
Okulary – Ray Ban
Sztyblety są najlepsze! Wygodne i dobrze się noszą. :) Mam takie pytanie: czy taki płaszcz nadaje się na zimowe dni, czy może lepiej zainwestować w kurtkę? Co jest lepszym rozwiązaniem: http://blog.ozonee.pl/zimowy-plaszcz-czy-kurtka-co-lepsze-i-cieplejsze/ Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
tak subtelnie sugerujecie mi, że odpowiedź znajdę pod linkiem? ;)
[…] sztyblety to prawie nieśmiertelny model z Zary. Uwierzycie, że mają blisko trzy lata? Dużo złego mówi […]